Pamięć i historia – wartopamietac https://wartopamietac.mik.krakow.pl Kolejny blog oparty na WordPressie Fri, 07 May 2010 11:35:10 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.3.5 Tragiczna śmierć polskiej delegacji na uroczystości katyńskie https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2010/04/10/tragiczna-smierc-polskiej-delegacji-na-uroczystosci-katynskie/ Sat, 10 Apr 2010 18:30:20 +0000 http://wartopamietac.info/?p=2410

10 kwietnia 2010 roku, w drodze na uroczystości 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej zginął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński, Małżonka Prezydenta Maria Kaczyńska oraz członkowie polskiej delegacji i załoga samolotu

Wyrażamy najgłębsze kondolencje w obliczu tragedii w Smoleńsku.

]]>
Kołakowski: naród przez pamięć https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/12/02/kolakowski-narod-przez-pamiec/ Wed, 02 Dec 2009 12:49:29 +0000 http://wartopamietac.info/?p=2028

Ale wierzyć, że zbiorowość narodowa jest warta obrony i życia, to wierzyć, że jest ona tworem ciągłym, którego przyszłość jest w każdej chwili w stanie niepewności i wahania, a przeszłość nie jest po prostu utrwalona niczym piosenka na taśmie magnetofonowej, lecz jest o tyle tylko, o ile stanowi ruchomy majątek, bezustannie współżyjący z chwilą obecną i tylko przez tę chwilę obecną sensowny.
(Leszek Kołakowski, Sprawa Polska, Gazeta Wyborcza)

Leszek Kołakowski był wspaniałym filozofem, między innymi dlatego, że mówił jasno i dobitnie jak żyć wolnym (i być Polakiem). Czytając jego teksty (choćby cytowane tu dwa artykuły o polskiej pamięci oraz tożsamości) doznaje się często „olśnienia” zrozumienia spraw trudnych. Tak właśnie – w moim przypadku – było z lekcją pamięci jako „ruchomego majątku”. Często myślimy, że pamięć narodowa to skład rzeczy: z rzeczy dobrych budujemy dumę narodową; sprawy trudne uczą nas, jak traci się honor. Kołakowski uczy inaczej. Pamięć, żyje współcześnie jako ruch umysłowy, z niego rodzi się Polska jako wartość – również w obrębie całej ludzkości. Jedni sądzą, że pamięć jest izbą pamiątek, inni uważają, że dzięki pamięci zachowamy tożsamość narodową, dla Kołakowskiego pamięć to warunek nowoczesności i uczestnictwa w rozwoju społeczeństwa.

Pamięć nas tworzy jako jednostki i pamięć nas tworzy jako zbiorowości wyróżnione. Cóż możemy na to poradzić? Jesteśmy ofiarami faktu, że istnieje coś takiego jak czas.
(wywiad z Leszkiem Kołakowskim, Pamięć kształtuje narody, Gazeta Wyborcza)

Tożsamości narodowe istnieją w czasie i są procesami. Ich istnienie zawdzięczamy przypadkowi. Ich los jest niepewny. Nie należy wedle Kołakowskiego narodu uświęcać. Należy „obracać” jego ruchomym majątkiem i co ważne, należy to czynić w kooperacji z Innym. Dzięki pamięci konstruujemy współczesne (czyli aktualne) znaczenie naszej tożsamości. Być może ta konstatacja jest ważna dla animatorów kultury. Opierając się na sprawach, o których „warto pamiętać”, uczestniczy się w tworzeniu dzisiejszej zbiorowości i społeczeństwa. Oczywiście, jeśli zechce się uruchomić twórczy proces, a nie potwierdzić, co już znane. Bo pamięć istnieje w ruchu.

Wolno nam wierzyć w jedność narodowej tradycji, o ile pamiętamy zawsze, że jest to jedność pojawiająca się tylko z naszej perspektywy, ludzi, co przyszli później, że więc jest jednością projektowaną, nie zaś zawartą w doświadczeniu aktorów historycznych zdarzeń. Nie wolno nam natomiast wierzyć w jedność narodową jako realny stan rzeczy, teraz czy w przyszłości – i to bez względu na to, jak bardzo sprawa ogólnonarodowa przytłacza inne konflikty. A równie zgubna jest wiara w samowystarczalność narodowej kultury, a wiara taka (obym się mylił) zdaje się w Polsce rozszerzać; wartości narodowej kultury ujawniają się bowiem dopiero w międzynarodowej konkurencji; produkcja kulturalna skupiona na dziedzinach, gdzie konkurencji nie ma, może być, oczywiście, wielkiej wartości, lecz gdyby wszystko, co wartościowe w kulturze, miało właśnie w tych dziedzinach powstawać, a więc było faktycznie nieprzenośne i niezrozumiałe (a przynajmniej nieinteresujące) dla innych, kultura sama skazałaby się na skarłowacenie.
(Leszek Kołakowski, Sprawa Polska, Gazeta Wyborcza)

(pk)

]]>
„Nie pytaj o Polskę”: o jaką Polskę? https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/11/22/nie-pytaj-o-polske/ Sun, 22 Nov 2009 11:54:21 +0000 http://wartopamietac.info/?p=1998 Nie pytaj o Polskę

Na Kielecczyźnie ludzie są pazerni, okrutni i głupi, mają ciasne horyzonty i płaskie uczucia. Boga noszą na obrazach, nie w sercach, topią kocięta, a poważają tylko kasę. Ale wszyscy Polacy pochodzą zdecydowanie spod Kielc.
(Marta Łosiak, Swojszczyzna, Nie pytaj o Polskę, str. 167)

Dziś jest 11 listopada – Święto Niepodległości. Na ulicach nie było hucznych defilad. Nie przechadzali się nimi odświętnie ubrani, dumni, próbujący w jakiś sposób podkreślić wyjątkowość dzisiejszego święta obywatele. Z kilku nielicznych domów, urzędu gminy i reszty państwowych instytucji zwisały jedynie przemoczone, czerwono-szare flagi.
(Szymon Wigienka, Jedenasty listopada, Nie pytaj o Polskę, str. 139)

– Tak więc moim marzeniem jest… Otóż najbardziej bym chciała, aby mój syn był żołnierzem. Nie wyobrażam sobie, aby nie chciał iść na jakieś powstanie czy inne bitwy. Kilka już było w naszym mieście, no ale jego nie było, więc nie mógł na nich być. Lecz gdyby tylko teraz jakieś wybuchło i zaraz zbiórka z generałem -o, już ja bym malca dopilnowała, aby pierwszy stawił się w szeregu.
(Sylwia Chutnik, Biedne dzieci patrzą na biednych dorosłych, Nie pytaj o Polskę, str. 9)

Zbiór prozy „pisarzy i pisarek młodego pokolenia” Nie pytaj o Polskę zawiera szereg opowiadań na temat tożsamości, pragnień i świadomości Polaków (będących również matkami, emigrantami, kobietami, uczniami). To z dużą pewnością proza buntownicza nastawiona przeciw Polsce, jako zbiorowemu uniesieniu patriotycznemu, Polsce radosnych ojczyzn lokalnych, Polsce mężów, ojców i bohaterów. Można ją czytać „kartkując” i odnajdując wątki polskiej debaty o patriotyzmie toczonej w Muzeum Powstania Warszawskiego, na święta narodowe, na emigracji, na gali szkolnej. Można ją również czytać powoli, ze zrozumieniem odnajdując kolejne warstwy (polskiej) tożsamości, układanki życia w (polskim) systemie odniesień, (polskie) „trupy po szafach” itp. Użycie nawiasu nie oznacza, że autorzy od Polski się dystansują, oznacza bardziej, że ich analizy i pytania nie mają charakteru „poklepania się po ramionach” braci i sióstr Polaków. Jak pisze Agnieszka Graff na tylnej okładce książki:

A jednak rzecz jest udana, i to bardzo. Powstały opowiadania czasem zabawne, często ironiczne, podszyte sarkazmem, ale często też poważne, liryczne, poruszające. To nie jest żadna powtórka z koturnowego patriotyzmu. Nie ma tu zadęcia, bohaterszczyzny, cierpiętnictwa ani egzaltacji. Ale nie ma też taniej satyry na patriotyzm, głupiej kpiny. To „meta-Polak” zostaje tu wyśmiany, bo przed uwikłaniem nie ma ucieczki. Każde opowiadanie po swojemu proponuje namysł nad tym, co to właściwie znaczy być stąd.

Z kolei przedmowa tej książki kończy się ważnym zdaniem Jana Józefa Lipskiego: Miłość do wszystkiego, co polskie, to często formuła narodowej „patriotycznej głupoty”. Zapraszamy do lektury.

(pk)

]]>
Czasopisma o pamięci https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/11/18/czasopisma-o-pamieci/ Wed, 18 Nov 2009 15:20:11 +0000 http://wartopamietac.info/?p=1945 Memory: Olin Levi Warner Zachęcamy do sięgnięcia po archiwalne numery czasopism, których tematem była pamięć (a historia, a kultura, a zapomnienie, a upamiętnienie, a prawda obiektywna, a polskość). Jak pisze Dariusz Czaja:

Historia niedawno miniona dawała dziesiątki przykładów na ideologicznie motywowaną amnezję, na świadome zapominanie całych obszarów przeszłości, modyfikowanie jej wedle politycznych celów. Wyrzekania na krótką pamięć współczesności na życie chwilą, na jałową egzystencję z amputowaną przeszłością, to przecież zwyczajowa mantra wszelkiej maści konserwatystów. Żyjemy więc w mrokach zapomnienia?
A może jednak odwrotnie, może uwolniona od dyktatu wieku ideologii współczesność to właśnie czas pamięci, czas upamiętniania, a nawet, jak chcą niektórzy – wręcz nadmiaru pamięci?
(PSL Konteksty, nr 1-2, 2003, str. 18)

Problemy te znalazły swoje odzwierciedlenie w tegorocznej publicystyce poświęconej rocznicom i współczesnej kondycji tożsamości, w analizach pamięci, patriotyzmu i współczesnych form upamiętnienia. A kilka czasopism wydało specjalne numery tematyczne. Poniżej podaję ich krótki przegląd.

Res Publica Nowa, nr 7/2009 (spis treści)
Najnowszy numer tego czasopisma nosi podtytuł „Śmierć historii”, można w nim znaleźć szereg artykułów o rozliczaniu się z przeszłością, o koncepcjach edukacji historycznej, o zmianach dyskursów historycznych w krajach Europy.

Res Publica Nowa

Przegląd Polityczny nr 95/2009 (spis treści)
Duży przegląd artykułów poświęconych II wojnie światowej, zimnej wojnie i przemianom 89 roku. Kilka artykułów analizuje zmieniającą się pamięć Europy o własnej historii najnowszej. Szczególnie godny polecenia jest wybór tekstów poświęconych Wasilijowi Grossmanowi, autorowi powieści „Życie i Los”.

Przegląd Polityczny

Odra nr 09, 2009 (spis treści)
Blok tekstów o zmianach w rozumieniu i pisaniu historii na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat oraz o poszukiwaniu wspólnej pamięci Europy.

Odra

PSL Konteksty nr 1-2, 2003 (spis treści) i 2-4, 2003 (spis treści)
Dwa numery tematyczne „Pamięć i zapomnienie”,dawne, bo z 2003 roku, w sumie około 550 stron (tak!) tekstów o pamięci, antropologii pamięci, współczesnych zmianach w tworzeniu narracji historycznych. Ricoeur, Janion, Kapuściński, Steiner i wielu wielu innych.

PSL Konteksty

(pk)

]]>
Jakie role ma do spełnienia pamięć zbiorowa? https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/11/13/jakie-role-ma-do-spelnienia-pamiec-zbiorowa/ Fri, 13 Nov 2009 14:04:52 +0000 http://wartopamietac.info/?p=1791 Z pewnością znajdziemy dwie, ściśle ze sobą powiązane społeczne funkcje pamięci zbiorowej: legitymizacja władzy i porządku społecznego oraz tworzenie i podtrzymywanie tożsamości kolektywnej.

Znaczenie pierwszej wydaje się dość oczywiste – kreowanie publicznie uznanej i odtwarzanej wersji dziejów jest formą kontroli społecznej, która ma stanowić uprawomocnienie dla istniejącej władzy państwowej. Wiele przykładów potwierdzających tę tezę podsuwają nam media np. w okresie przedwyborczym, gdy szczególnie widoczne stają się zjawiska takie, jak manipulowanie symbolami narodowymi czy redefiniowanie znaczeń.

Dla programu „Warto pamiętać” ciekawszym jest natomiast spojrzenie na rolę pamięci w budowaniu tożsamości narodowej. Przy czym naród należy tu rozumieć jako „wspólnotę wyobrażoną”, a więc twór wykreowany w umysłach ludzi, którzy pomimo, że nigdy się nie spotkali, dzielą poczucie przynależności do konkretnej, ograniczonej zbiorowości oraz przekonanie o wspólnocie dziejów. Polska socjolożka Barbara Szacka twierdzi, że pamięć zbiorowa oddziałuje na rzecz tożsamości narodowej w trojaki sposób:

  • Jako źródło świadomości wspólnego trwania w czasie – ze względu na sakralizującą moc przeszłości, dawność naszych dziejów w naszym wyobrażeniu podnosi ich wartość, potwierdza trwałość naszej zbiorowości oraz stanowi uzasadnienie prawa do jej istnienia. Poprzez rytualne powracanie do mitycznego czasu przodków, powodujemy, że naród staje się wspólnotą nie tylko nas – żywych, lecz również umarłych.
  • Poprzez tworzenie katalogu wspólnych wartości. Postacie i wydarzenia z przeszłości stają się symbolami, które uznaje się za jednoznaczne aksjologicznie wzory i wokół tych wyobrażeń buduje poczucie więzi społecznej. Wiele z wpisanych do takiego katalogu postaw służy budowaniu kultu owej wspólnoty wartości oraz prezentuje jako naturalne przedkładanie interesów grupy ponad interesy osobiste.
  • Katalog wspólnych dla grupy wartości i symboli, mających swe źródło w postaciach i wydarzeniach z przeszłości, tworzy specyficzny „język”, znany tylko tym, którzy do danej grupy przynależą, wyznaczający tym samym granicę między swoim i obcym. W ten sposób wspólna pamięć dostarcza znaków identyfikacyjnych pozwalających wytworzyć tożsamość etniczną.

Co ważne, gdy spojrzymy na te mechanizmy z dystansem, dostrzeżemy, że odtwarzanie przeszłości w pamięci nie kieruje nas tylko w przeszłość, ale stanowi odniesienie, a więc i wpływa na kształt naszych projektów na przyszłość. Tym samym, sposób mówienia i myślenia o historii staje się podstawowym budulcem tego, kim jesteśmy obecnie oraz kim będziemy. Tym bardziej więc warto zgłębiać wiedzę o dziejach, zadawać pytania i poddawać refleksji różnorodne interpretacje przeszłości, również w trakcie obchodów świąt narodowych, które w tym roku zajęły szczególne miejsce w debacie publicznej.

(W oparciu o fragment artykułu: Barbara Szacka, 2002, „Pamięć zbiorowa i wojna”, Przegląd Socjologiczny, t. XLIX, nr 2)

(zn)

]]>
Przygniatani przez rocznice i formy upamiętnienia https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/11/09/przygniatani-przez-rocznice-i-formy-upamietnienia/ Mon, 09 Nov 2009 12:47:58 +0000 http://wartopamietac.info/?p=1687

Rok 2009 jest ciężki. Ciężki od okrągłych rocznic, które trzeba przypomnieć, uczcić i nadać im właściwą rangę. […] Obchodzenie okrągłej rocznicy składa się z różnych zrytualizowanych działań, takich jak nabożeństwo, defilada, sesja naukowa, panel, bieg na przełaj, festyn, koncert symfoniczny czy koncert rockowy. Od ilości i równoczesności tych działań w dniu rocznicy zależy jej ranga.
(Ewa Szumańska, O rocznicach, Tygodnik Powszechny)

Rocznica jest zadaniem. Należy ją obchodzić i upamiętniać. Filozofię „obchodzenia rocznicy” można podzielić na dwa główne wątki:

  1. cele do osiągnięcia (okazja dla państwa, regionu, miejscowości, grupy wspólnej pamięci do… itp.)
  2. formy wydarzeń upamiętniających (artyści, politycy, animatorzy społeczni, historycy budują projekty rocznicowe… itp.)

Przykładem pierwszego wątku może być dokument Programu „Warto pamiętać” opisujący założenia według których powstał ten program:

Obchody rocznicowe są ważnym powtórzeniem historii i wydarzeń, które stały się częścią dziedzictwa i tożsamości regionu oraz społeczności Małopolski. Powinny zatem być przeżyciem dla całej społeczności, a nie tylko wybranych środowisk etosowo bądź biograficznie zainteresowanych obchodami. Wyzwaniem jest brak wiedzy młodego pokolenia (częste badania na ten temat) o wydarzeniach historycznych i ich konsekwencjach oraz niechęć do patriotycznej polityki historycznej bez możliwości formułowania dialogicznej wersji historii.

Należy pamiętać więc o kanałach komunikacji tej wiedzy oraz tworzeniu ram dla „współodczuwania” i współuczestnictwa. Wyzwaniem jest tworzenie otwartych form upamiętnienia historii, które mogą zostać zaakceptowane przez różne środowiska i dadzą im możliwość osobistej relacji do upamiętnianego wydarzenia jak i umożliwią im własny udział w rocznicy (w formie aktywnego uczestnictwa i partycypacji, a nie tylko obserwatora – widza).

Obchody rocznicowe są wyjątkową okazją do dialogu międzypokoleniowego i wymiany doświadczeń i przeżyć pokoleń o diametralnie odmiennych doświadczeniach historycznych. Wyzwaniem jest łączenie pokoleń we wspólnych projektach oraz możliwość budowania dialogów międzypokoleniowych (mosty kulturowe). Celem powinno być również łączenie odmiennych wizji ideologicznych upamiętnianych wydarzeń, tak aby dziedzictwo historii nie stanowiło płaskiej, nie przyswojonej wizji dalekich dziejów, ale było formą oddania prawdziwej czci jej bohaterom w pełnym wymiarze ich wyborów i dróg życiowych (należy tez pamiętać o wszystkich uczestnikach tych dziejów).

Obchody rocznicowe są także ważną częścią działań marketingu terytorialnego i jakość propozycji skierowanej do mediów może zaważyć na wizerunku regionu.

  1. Wyzwaniem jest zatem wykorzystanie tej okazji do budowania wizerunku regionu jako miejsca o dużych zasobach historii europejskiej.
  2. Wyzwaniem jest pokazanie nowoczesnej twarzy obchodów rocznicowych.
  3. Wyzwaniem jest pokazanie zasobów dziedzictwa, do których można samemu przyjechać i jest to warte wyprawy.

Jest to więc „wyznanie wiary” animatora społecznego i kulturowego, który dąży do „wykorzystania” rocznicy w celu budowania: zbiorowej pamięci, kapitału społecznego, społeczeństwa obywatelskiego, sieci porozumień i współpracy, pozytywnego obrazu regionu. Warto od czasu do czasu wziąć tego typu język w nawias i zastanowić się, co on oznacza. Konkretne działania są testem dla takiej strategii. Bo w festiwalu działań upamiętniających (to odkrywanie setek stron internetowych, opisów projektów, zapowiedzi i relacji z wydarzeń) trudno jest odnaleźć własny głos. Z tej perspektywy rocznice wydają się opresyjnym środkiem nacisku. Ale często jest to widok z góry, kiedy rozpoznajemy „rozmiary zjawiska”. Dla osób zaangażowanych w jedno wybrane działanie, często jest to ważne przeżycie związane z własną pamięcią i historią.

Drugi wątek ciekawie opisała Maria Poprzęcka w artykule „Zaburzyć celebrę” w czasopiśmie internetowym „Dwutygodnik. Strona Kultury”. Odniosła się w nim do konferencji: „Rola rocznic, jubileuszy i obchodów w rozwoju sztuki współczesnej (oraz dawnej)” zorganizowanej z okazji 300-lecia grupy artystycznej Łódź Kaliska:

Nie bacząc na poważną tegoroczną konkurencję, wyzwanie, jakim jest organizacja okrągłej rocznicy, podjęła Łódź Kaliska – najbardziej prześmiewcze i anarchiczne ugrupowanie artystyczne, jakie wydała z siebie sztuka polska, skądinąd nieskora do śmiechu. 300 (sic!) lat Łodzi Kaliskiej obchodzono w miejscu jej narodzin – w Darłowie. Z rytualnego zestawu wydarzeń nie było nabożeństwa, biegu przełajowego ani defilady, ale panel i koncert rockowy – i owszem. Przede wszystkim była jednak sesja naukowa. Prawdziwa, z uczonymi referatami. Łódź Kaliska podniosła bowiem problem, nad którym dawno już powinni się byli pochylić historycy sztuki, kulturoznawcy i antropolodzy kultury, a mianowicie: „Rola rocznic, jubileuszy i obchodów w rozwoju sztuki współczesnej (oraz dawnej)”.

Tak zadany temat zmuszał nie tylko do opisu artystycznych rocznic i jubileuszy (a bywały wspaniałe), ale do postawienia pytania: co komu z tego przyszło? Czy jest tak, jak z racji obchodzonego właśnie „roku Słowackiego” pisał Krzysztof Varga: „Bywają z tej okazji wydania dzieł zebranych, nowe inscenizacje, konferencje naukowe się odbywają, mennica bije okolicznościowe monety, potem wszystko wraca do normalności, a więc zbiorowej niepamięci”.
(Maria Poprzęcka, Zaburzyć celebrę, Dwutygodnik.Strona Kultury)

Zapraszam do zastanowienia się się nad tym problemem: po co nam ten cały festiwal pamięci i historii?

(pk)

]]>
Skąd bierze się współczesne żywe zainteresowanie przeszłością? https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/10/19/skad-bierze-sie-wspolczesne-zywe-zainteresowanie-przeszloscia/ Mon, 19 Oct 2009 07:56:23 +0000 http://wartopamietac.info/?p=1204

Z punku widzenia miłośników porządku i spokoju jeszcze kilka lat temu świat był naprawdę piękny. Mogliśmy spokojnie zajmować się naszą i naszych dzieci wspaniałą, szczęśliwą i wirtualną przyszłością.
A dziś? Pochód szkieletów idzie przez Europę. Nie tylko przez Europę. Od Stambułu po Madryt, Vancouver i Tokio słychać skrzypienie drzwi przez dziesiątki lat nieotwieranych szaf, w których starannie chowano rozmaite szkielety. Wydarzenia sprzed 50, 100, 200 lat ku zaskoczeniu Azjatów, Europejczyków i Amerykanów znów trafiły na pierwsze strony gazet, do serwisów agencyjnych i telewizyjnych dzienników, stały się przedmiotem burzliwych obrad kolejnych parlamentów i tematem książkowych bestsellerów.

Nie tylko w polskiej debacie publicznej spory o przeszłość zajęły znaczną część uwagi dotychczas poświęcanej różnym wizjom przyszłości. (…) I nie tylko w Polsce od przeszłości i odpowiedzialności zdaje się już nie być donikąd ucieczki. Ale nieoczekiwana zmiana dotyczy nie tylko kierunku, w którym patrzymy. Zmienia się także sposób, w jaki postrzegamy przeszłość. Uprawiana na uniwersytetach i nauczana w szkołach historia pozytywna, budująca, integrująca, państwowo- czy narodowotwórcza (często z myślą o tej roli pisana), ukazująca głównie zwycięstwa albo przynajmniej tak zwane dominujące nurty, jest dzisiaj w odwrocie. Na naszych oczach stara, dobra historia zdaje się rozpadać, a może raczej zostaje rozbita, zmieciona czy zdewastowana przez nowe nurty społeczne i prądy intelektualne dezawuujące dotychczas obowiązujące obrazy przeszłości.

(J. Żakowski, Rewanż pamięci, Warszawa 2002, Wydawnictwo Sic!, s. 12-13)

To przemożne odkrycie przeszłości, która w ramach „nowej historii”, zwanej pamięcią zbiorową, podważa status quo, zdaje się być charakterystyczną cechą współczesności. I choć za wcześnie na podsumowania, z pewnością emocjonalność owego stosunku do przeszłości odciśnie ślad na obrazie naszych czasów. Jacek Żakowski zjawisko to nazywa „rewanżem pamięci”, nawiązując do koncepcji Daniela Bella, który pisząc o „rewanżu sacrum”, opisywał niespodziewany powrót do religijności – jedną z konsekwencji postępującego kryzysu modernizacji, nierozłącznej przecież z sekularyzmem. Oto pamięć powraca w tych samych okolicznościach.

Czy można powiedzieć, że świat, rezygnując z bezpieczeństwa, zwraca się w stronę wolności jako wartości nadrzędnej? Taką diagnozę zaproponowałby być może Zygmunt Bauman, który m.in. w świecie wartości szukał socjologicznego wyjaśnienia kryzysu ekonomicznego.

Są dwie absolutnie podstawowe wartości, bez których godne i sensowne życie, życie do życia, jest niemożliwe. Jedną jest wolność, a drugą bezpieczeństwo. (…) Gdyby z tego punktu widzenia przebadać historię czasów nowoczesnych, to okazałoby się, że wynajdywane, testowane, potępiane i chwalone formy społecznego współżycia różniły się proponowanymi sposobami równoważenia wolności i bezpieczeństwa.

(Z. Bauman, Koniec orgii, „Duży Format”, nr 6, 9.02.2009)

Czy zatem szala przechyliła się na stronę wolności? Wraz z demokratyzacją, wzrostem pluralizmu na wszelkich poziomach życia społecznego, traci swoją rangę konsensus i porządek, gwarantowany uprzednio przez jednoznaczne formułowanie wyobrażenia przeszłości. W tych ramach „rewanż pamięci” jest realizacją potrzeby wolności. Co ważne, owa rezygnacja z bezpieczeństwa pozwala dojść do głosu grupom mniejszościowym, których „prawdę” spychano, pomijano bądź ukrywano w oficjalnym nurcie historii.

Właśnie dekolonizacji pamięci mniejszości zawdzięczamy współczesny polifoniczny dyskurs o przeszłości. I to między innymi ona pozwala nazywać współczesność epoką upamiętnienia. Pierre Nora, autor tego pojęcia, podobnie jak pionierskiego lieux de memoire (por. „Miejsca pamięci”), wyróżnił trzy rodzaje dekolonizacji pamięci mniejszości, które dokonywały się i dokonują.

Pierwszy typ to dekolonizacja światowa, o której pisząc, Nora odnosi się dosłownie do końca epoki kolonializmu i idącego za nim tworzenia się nowej świadomości historycznej pozbawionej odgórnego ucisku obcej polityki. Inny typ dotyczy społeczeństw zachodnich, w których ujawnianie się pamięci mniejszości seksualnych, społecznych, religijnych czy regionalnych daje ich przedstawicielom prawo do kultywowania swej odrębności oraz zdobycia powszechnego uznania, za czym idzie pełne odkrycie tajonej wcześniej tożsamości. To zjawisko Nora nazywa dekolonizacją wewnętrzną.

Ostatnim typem, który Polski dotyczy bezpośrednio, jest dekolonizacja ideologiczna. Społeczeństwa, które przez dekady doświadczały opresji ze strony reżimów totalitarnych, powracają do pamiętania i upamiętniania przeszłości zgodnie z panującymi wcześniej normami. Często, co widać w polskiej rzeczywistości, społeczeństwa te nieudolnie poszukują również nowych form upamiętnienia oraz samych przedmiotów, które warto upamiętnić. Na polskim przykładzie, przemiany 1989 r. pozwoliły na oficjalne upamiętnienie przeszłości bez komunistycznej soczewki, co otworzyło drogę dla mówienia o zbrodniach stalinowskich i wszelkich krzywdach wyrządzonych Polakom w dawnym systemie, ale równocześnie wywołało konieczność ponownego spojrzenia na okupację niemiecką i zbrodnie nazistowskie.

Oprócz wymiaru społecznego, istnieje też wymiar epoki upamiętnienia należący do sfery czasowości. Ciągłość i stałość, które zwykliśmy traktować jako powszechną formę naszego życia, wyparła zmiana. Nieuchwytność, którą wniosło w nasze życie wielowymiarowe przyspieszenie, spowodowała, że nie sposób już patrzeć w przyszłość – ona wydaje się dziś zbyt ulotna, niedostępna. Stąd bierze się ogromna potrzeba odnoszenia się do przeszłości. Fenomen ten doprowadził do przerwania linearności czasu historycznego, która przedtem pozwalała łączyć przeszłość z teraźniejszością i przyszłością. Skoro przyszłość jest nieuchwytna, jedynym, co można zrobić w teraźniejszości, by zapewnić przyszłości choć trochę pewności (w pewnym sensie – zatrzymać ją, uchwycić), jest inwestycja w upamiętnienie tego, co przeszłe.

Nie wiemy, co nasi następcy będą potrzebowali wiedzieć o nas, żeby zrozumieć samych siebie. I ta niezdolność antycypowania przyszłości nakłada na nas obowiązek nabożnego gromadzenia, w sposób trochę niezróżnicowany, wszystkich widzialnych śladów i wszelkich materialnych znaków, które zaświadczają (być może), czym jesteśmy lub czym się okażemy. Inaczej mówiąc, kres wszelkiego rodzaju teologii historii (…) nakłada na teraźniejszość ów niezbywalny „obowiązek pamięci”.

(P. Nora, Czas pamięci, „Res Publica Nowa”, 2001, nr 7, s. 40).

Jak twierdzi Nora, jedynie poprzez upamiętnienie ludzie i społeczeństwa radzą sobie z trudnymi emocjami, towarzyszącymi stracie wynikającej z oderwania od przeszłości; stracie, budzącej lęk utraty tożsamości, którą zatrzymać można jedynie poprzez ciągłe przypominanie.

Źródeł masowego wzrostu zainteresowania przeszłością Paul Ricoeur poszukiwał z kolei w moralnym jednostkowym długu, wynikającym z poczucia nieodwracalności historii i odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w przeszłości oraz próby ich wyparcia. Według Ricoeura, dopiero po upadku systemów totalitarnych ludzie mogą odtworzyć swoją przeszłość, a zrobienie tego jest konieczne, by spokojnie patrzeć w przyszłość.

Na pustej scenie pozostawionej przez wielkie ideologie nareszcie możemy prawdziwie przeżyć nasze doświadczenie. A próbując je teraz zrozumieć, boleśnie zderzamy się ze złym używaniem przeszłości.

(P. Ricoeur, Większość była gapiami, [w:] J. Żakowski, Rewanż pamięci, Warszawa 2002, Wydawnictwo Sic!, s. 46)

Pamiętanie ma być zatem moralnym obowiązkiem współczesnych wobec przyszłych pokoleń. Tylko odsłaniając prawdę, można liczyć, że z czasem społeczeństwa oczyszczą się z długu i uchronią tym samym od powrotu dawnych tragedii. Wyjaśnienie to, choć bardzo wartościowe w kontekście pamięci o traumie, trudno traktować jako wyczerpujące dla tak rozległego zjawiska, jakim jest żywe zainteresowanie pamięcią obecne we współczesnym społeczeństwie.

(zn)

]]>
Co warto czytać o dialogu polsko-żydowskim https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/10/16/co-warto-czytac-o-dialogu-polsko-zydowskim/ Fri, 16 Oct 2009 13:26:12 +0000 http://wartopamietac.info/?p=1177 Jako odpowiedź na tekst Pamięć jako trauma i poczucie winy na początek proponuję lekturę wiersza Kazimierza Wierzyńskiego Lekcja konwersacji:

Nie mów o Polakach i Żydach,
To pole minowe.
Nie mów o Polakach i Ukraińcach,
To pole minowe.
Nie mów o Polakach i Czechach,
To pole minowe.
Nie mów o Polakach i Litwinach,
To pole minowe.
Nie wstępuj na pole minowe,
Wylecisz w powietrze.

Są jeszcze inne,
Na które wstąpiliśmy przedtem
I także nie ma o czym gadać.

Tak było dawniej
Tak jest teraz
I tak będzie zawsze
Póki będziemy paść się
Na łące zacietrzewionych osłów.

Zachęcam również do lektury dwóch publikacji. Obie stanowią wielki krok naprzód w dialogu polsko-żydowskim oraz znacznie przybliżają do odpowiedzi na trudne pytania polsko-żydowskiej pamięci.

Pierwsza z nich, wydana pierwotnie (2007) w Stanach Zjednoczonych, natomiast w Polsce w 2008 roku, nosi tytuł Polacy i Żydzi – Kwestia otwarta. Jest to zbiór tekstów pod redakcją krakowskiej antropolożki dr Annymarii Orla-Bukowskiej oraz Roberta Cherry’ego, o którego wyjątkowości stanowi konsekwentne przeplatanie się polskiej i żydowskiej perspektywy w spojrzeniu na historię. Znajdujemy w nim uczciwą analizę wzajemnych negatywnych stereotypów, która podparta jest rzetelnym wyjaśnieniem wielu, rzadko opisywanych, uwarunkowań historycznych determinujących kształt relacji polsko-żydowskich. Jako rekomendację, warto zacytować tu fragment z przedmowy do wydania amerykańskiego, autorstwa Eli Zborowskiego – przewodniczącego Międzynarodowego Towarzystwa Yad Vashem i wiceprezesa Światowej Federacji Żydów Polskich:

Ta książka, nie bagatelizując tego, że znacząca część społeczeństwa trwa przy antysemityzmie, jasno ukazuje widoczny wkład Polaków w uczynienie ich kraju miejscem przyjaznym Żydom. Nie ukrywając silnych emocji, jakie budzą we mnie oba te zjawiska, polecam tę publikację jako bezstronny przewodnik w poszukiwaniu zrozumienia, a nawet wspólnej płaszczyzny dla pójścia naprzód w relacjach polsko-żydowskich.

(Annamaria Orla-Bukowska, Robert Cherry (red), „Polacy i Żydzi – kwestia otwarta”, Warszawa: 2008, Biblioteka Więzi, s. 10)

Druga publikacja to Trudne pytania w dialogu polsko-żydowskim pod redakcją Macieja Kozłowskiego, Andrzeja Folwarcznego oraz Michała Bilewicza. Oto przedruk tekstu, zamieszczonego na temat książki na stronie wydawnictwa:

Książka Trudne pytania, wspólny projekt Fundacji Forum Dialogu Między Narodami i American Jewish Committee, to pierwsza pozycja na polskim rynku wydawniczym, która buduje mosty porozumienia pomiędzy polskim i żydowskim sposobem postrzegania historii, polityki i życia codziennego. Historia, której uczy się w szkole młody amerykański Żyd czy młody Izraelczyk, to zupełnie inna historia niż ta, którą w szkole poznaje młody Polak. Przepaści pomiędzy dwiema narracjami o przeszłości nie da się jednak przekroczyć bez poznania racji i wątpliwości drugiej strony.

Projekt Trudne pytania rozpoczął się od analizy ponad tysiąca ankiet zebranych w Polsce, USA, Izraelu, Kanadzie i Australii. Młodzi Polacy i Żydzi wymienili w ankietach te pytania dotyczące przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, które wydają im się najbardziej drażliwe, trudne i niepokojące. Socjologowie skupieni wokół fundacji Forum Dialogu Między Narodami oraz redaktorzy książki wybrali listę 50 najważniejszych i najbardziej reprezentatywnych pytań młodzieży. Odpowiedzi na nie udzielili najwybitniejsi eksperci zajmujący się historią, socjologią, sprawami stosunków polsko-żydowskich i religią. Nawet najbardziej naiwne czy drażliwe pytania doczekały się takiej odpowiedzi, która z pewnością zaspokoi ciekawość nie tylko najmłodszego czytelnika. Trudne pytania to obowiązkowa lektura dla każdego, kto chciałby poszerzyć swoją wiedzę o stosunkach polsko-żydowskich.

Na kartach Trudnych pytań spotykają się autorytety tej miary, co Władysław Bartoszewski, Israel Gutman, Leszek Kołakowski, czy Antony Polonsky. Helena Datner, Konstanty Gebert i Stanisław Krajewski piszą o społeczności żydowskiej w Polsce. Socjologowie Shlomo Avineri i Ireneusz Krzemiński wyjaśniają największe problemy społeczne Polaków i Żydów. Najwybitniejsi polscy i żydowscy historycy przedstawiają dzieje współżycia obu narodów, a doskonali publicyści z Polski, USA i Izraela przybliżają najbardziej palące problemy współczesności.

W ciągu ostatnich piętnastu lat w dyskursie publicznym racje Polaków i Żydów wielokrotnie się zderzały. Spory o symbole religijne w Auschwitz, o przedwojenny antysemityzm czy o odpowiedzialność za Holokaust ukazują potrzebę zupełnie innych form kształcenia młodzieży. Celem publikacji Trudnych pytań jest edukacja w duchu dialogu, w którym obie strony mają równe prawo głosu i swojego rozumienia świata. Łącząc wiedzę i głębokie zrozumienie współczesnych i historycznych problemów, książka ukazuje świat bez uproszczeń i usprawiedliwień.

Książka została wydana również w wersji angielskiej z myślą o czytelniku amerykańskim.

(zn)

]]>
Małopolska’89 https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/10/16/malopolska89/ https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/10/16/malopolska89/#comments Fri, 16 Oct 2009 11:39:48 +0000 http://wartopamietac.info/?p=1158 Solidarność
autor: Andrzej Budek

Kraków i Małopolska odegrały istotną rolę w historii upadku Polski Ludowej i przemian związanych z 1989 roku. Kraków lubi też o sobie myśleć jako o najbardziej antykomunistycznym mieście w Polsce w latach 80-tych. Tę legendę w dużym stopniu zawdzięcza protestom przeciw Okrągłemu Stołowi czy sile radykałów studenckich z ruchu „Wolność i Pokój”. Ale przecież nie tylko te działania wiążą się z Krakowem w 1989 roku. Należy pamiętać o strajkach hutników i w ogóle o robotnikach walczących przeciw systemowi. Innym krakowskim fenomenem jest środowisko ludzi związanych ze Znakiem i Tygodnikiem Powszechnym, które sukcesywnie poszerzało sferę wolności intelektualnej i politycznej. Ważne jest też powstanie silnych społeczności lokalnych w Nowej Hucie walczących o prawo budowy kościołów. To tu w kilka godzin zlikwidowano Muzeum Lenina w 1989 roku, a które w 1970 dzisiejszy marszałek Sejmu Stefan Niesiołowski próbował podpalić…

Zapraszam do tworzenia listy osób, zdarzeń, instytucji i przedsięwzięć, które przeniosły Małopolskę w nową rzeczywistość. Oto kilka wstępnych pomysłów:

  1. Józef Tischner i „Etyka Solidarności”
  2. Pismo i wydawnictwo „Znak”
  3. Stanisław Stomma i Jerzy Turowicz – uczestnicy obrad Okrągłego Stołu
  4. Jacek Woźniakowski prezydentem Krakowa
  5. historia Andrzeja Szewczuwiańca i Huta Lenina
  6. „Wolność i Pokój” oraz Jan Rokita
  7. Słowa Jana Pawła II w Krakowie w 1987 roku:

Nie pozwól, żeby mocniejszy gardził słabszym. Broń nas przed nienawiścią i uprzedzeniem wobec ludzi innych przekonań. Naucz nas zwalczać zło, ale widzieć brata w człowieku, który źle postępuje i nie odbierać mu prawa do nawrócenia. Naucz każdego z nas dostrzegać własne winy, byśmy nie zaczynali dzieła odnowy od wyjmowania źdźbła z oka brata. Naucz nas widzieć dobro wszędzie tam, gdzie ono jest; natchnij nas zapałem do ochraniania go, wspierania i bronienia z odwagą.

Zapraszam do komentowania i dopisywania kolejnych pomysłów.

Warto przeczytać: „Kraków w drodze do wolności”

(pk)

]]>
https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/10/16/malopolska89/feed/ 2
Pamięć jako trauma i poczucie winy https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/10/14/pamiec-jako-trauma-i-poczucie-winy/ https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/10/14/pamiec-jako-trauma-i-poczucie-winy/#comments Wed, 14 Oct 2009 10:18:49 +0000 http://wartopamietac.info/?p=1058 Ten wpis jest kontynuacją innego wpisu pt. „Żydzi – obywatele polscy w kampanii wrześniowej” i poświęcony jest relacjom polsko-żydowskim w czasie II wojny światowej. Z wielu względów temat ten jest niezwykle istotny na mapie pamięci polskiej oraz jest tym „miejscem pamięci”, które wciąż nie ma szerokiej akceptacji jego wagi i znaczenia. Nie mam tu na myśli szerokiego nurtu antysemityzmu polskiego, ale istotne problemy związane z wyjątkowością tego doświadczenia oraz te związane z „zamrożeniem” dyskusji i likwidacją przestrzeni do przetworzenia tej pamięci w „doświadczenie pokolenia”. Pamięć ta dryfowała, a co istotne, jest / była ona przede wszystkim domeną społeczności lokalnych – z ich integryzmem, splotem relacji ekonomiczno-kulturowych, terrorem lokalnej opinii społecznej, oraz dziedzictwem wojny polsko-polskiej związanej przejściem frontu i wyzwoleniem. Problem winy, współobecności przy Zagładzie, traumy nie-mocy nie został wyrażony ani odtajniony. Ten istotny fragment polsko-żydowskich relacji wciąż najlepiej pokazuje artykuł Jana Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na getto” (1987)

Jak pamiętać i co zrobić z taką pamięcią?
Czy wciąż ta pamięć ma dotykać wyłącznie wybranych środowisk prowadzących dialog, czy raczej wszystkich społeczności, skąd w przeciągu 10 lat wojny i powojnia Żydzi zniknęli, a pozostały ich duchy?

Jewish cemetery at Biecz
zdjęcie: nklajn

Chciałbym tu przedstawić dwie (pewnie zbyt długie) relacje o Bieczu w trakcie II wojny światowej. Obie dotykają problemu relacji polsko-żydowskich w mieście pod okupacją niemiecką realizującą Holocaust.

Pierwsza z relacji pochodzi z publikacji „Pinkas Hakehillot Polin: Encyclopedia of Jewish Communities, Poland” wydanej przez Instytut Yad Vashem. Podaje ją w tłumaczeniu przygotowanym na potrzeby projektu „Wirtualny Sztetl„. Niestety jest ono niedokładne, zawiera wiele skrótów, w nawiasach kwadratowych moje dopiski z oryginału:

Po zajęciu Biecza przez wojska niemieckie 7 IX 1939 r. prawie natychmiast zaczęły się prześladowania ludności żydowskiej. Część mieszkańców próbowała wcześniej opuścić miasto, jednak została zmuszona do powrotu przez zbliżającą się armię hitlerowską. Jeszcze we wrześniu przystąpiono do konfiskaty żydowskiego mienia i pozyskiwania pracowników do robót przymusowych. Zajęto dwa bejt ha-midrasze, które przerobiono na magazyn i kino. W zimie 1939/1940 r. przywieziono do miasta 500 Żydów z Łodzi, wobec czego populacja [Żydów] wzrosła do 1300 osób.

Na początku 1940 r. Niemcy utworzyli Judenrat z kupcem Mordechajem Pelerem na czele, podlegający Judenratowi w Jaśle. Jego zastępcą został Salomon Getz.

W październiku 1940 roku utworzono na terenie Biecza getto, które ostatecznie zamknięto na przełomie marca/kwietnia 1942 roku i zezwolono na jego opuszczanie tylko trzem członkom Judenratu. W lipcu 1942 r. w obrębie getta znalazło się ok. 1700 osób. Równocześnie ciągle trwały rozstrzeliwania przypadkowych osób. [Ostatnie zdanie w oryginale: There was no Gestapo or German police station in B’, but there was a Polish police station. On January 3, 1942, men of the Gestapo and the German police from Jaslo and Gorlice arrived in B’. Every Jew who they happened to meet was murdered on the spot. That day they killed 18 people. On February 17 the Gestapo shot 14 Jews, members of three families. On February 19 the Polish police arrested 71 Jews, and on February 21 the the Gestapo held a selektzia: 40 people were released and 31 were shot and their property was stolen. On April 28 the Gestapo arrived again, arrested 14 Jews, so-called “Communists”, and killed them. On July 25, five Jews belonging to two families were shot; they were accused of “illegally” appealing to the German authorities.]

Akcja całkowitej likwidacji getta rozpoczęła się 22 VII 1942 r. Zgromadzono wówczas na rynku wszystkich mężczyzn pomiędzy 18 – 35 rokiem życia. 170 osób skierowano do obozy pracy w Krakowie-Płaszowie. Drugi etap eksterminacji przeprowadzono 14 VIII 1942 r. Miasto zostało otoczone przez policję niemiecką i ukraińską, a Żydów zgromadzono ponownie na rynku. Na miejscu rozstrzelano ok. 150 osób starszych i chorych, a ich ciała pochowano na żydowskim cmentarzu. Pozostałych w liczbie ok. 1000 przez cztery dni trzymano bez jedzenia i picia w szopach, nieopodal ratusza. Lokalna polska policja pomagała zaś w tym czasie przeczesywać okolicę w poszukiwaniu ukrywających się Żydów. 17 sierpnia wszystkich wywieziono do obozu zagłady w Bełżcu. W mieście pozostało jeszcze 40 przymusowych pracowników piekarni „Ulreich”. W październiku 1942 r. skierowano ich do obozu pracy w Przemyślu, a później zgładzono. Udało się przeżyć kilku osobom, ukrywającym się w okolicznych wioskach. Należy tutaj wspomnieć, że w 1947 r. sąd w Gorlicach skazał na karę śmierci polskiego policjanta o nazwisku Jantorowski, który wsławił się szczególną gorliwością w pomocy Niemcom w likwidacji żydowskich obywateli Biecza.

Jeszcze w styczniu 1945 r. niewielka ilość ocalonych Żydów powróciła do Biecza [lub opuściła swoje kryjówki] i podjęła próbę reaktywacji gminy. [Na zniszczonym kirkucie zbudowali oni pomnik pomordowanych Żydów] Niestety działania te nie powiodły się ze względu na antysemickie nastroje wśród lokalnej ludności i problemów z odzyskaniem dwóch synagog. [Pełniły rolę szkoły i kina] Wkrótce po wyzwoleniu Biecza zamordowano trzech bieckich Żydów, a reszta udała się na emigrację jeszcze w pod koniec lat 40-tych, głównie do Stanów Zjednoczonych i Izraela.

Druga relacja pochodzi ze strony poświęconej dwóm rodom mieszczańskim z Biecza i Muszyny, brak jest na niej informacji o autorach wpisów, można przypuszczać, że są członkami tych rodzin. Jeden z wpisów dotyczy historii Żydów w Bieczu. Fragmenty wpisu (pełny tekst znajduję się tutaj) podaje z drobnymi zmianami stylistycznymi :

Bieczanie Polacy i Żydzi żyli w swojskiej symbiozie i bez zgrzytów w społeczności bieckiej. […]

Niestety w 1942 roku Niemcy założyli w Bieczu getto i osadzili w nim wszystkich bieckich Żydów i okolic, pewnego okropnego dnia zostali wszyscy przez Niemców wraz z rodzinami wypędzeni z domów, na rynek, gdzie utworzono tymczasowe getto ogrodzone wysokim, szczelnym parkanem, przylegającym z jednej strony do ściany ratusza z przejściem dla strażnika. Wkrótce przepędzono ich na wzgórze dokonując selekcji i uśmiercając około 120 chorych i kalekich, rozstrzeliwano w ich domach oraz na bieckim kirkucie, a resztę 360 osób wysłano do Prokocimia, część do tymczasowego getta w Gorlicach, a do potem do obozu zagłady w Bełżcu.

Obie relacje są tu zgodne, poza omyłkową datą utworzenia getta w drugiej relacji

[…] Niemcy założyli kahał, kilku Żydów wybrano do pilnowania porządku i zwano ich porządkowymi oraz żydowskich policjantów. Wszyscy musieli nosić na rękawach białe opaski z przyszytą lub wymalowaną gwiazdą Dawida – sześcioramienną, w celu odróżnienia ich od polskich mieszkańców miasta. Do kahału Niemcy przyjeżdżali po okup co jakiś czas i zabierali złoto, biżuterię, futra i tak po trochu wyciągano od nich ich zasoby kosztowności.

W opisie tych wydarzeń obie relacje różnią się od siebie. W pierwszej relacji wizyty Gestapo i wojsk niemieckich łączyły się z rozstrzeliwaniami.

Kilku z nich zdołało się uratować : biecki rabin, który mieszka w Ameryce, jego mały syn, Żydówka o nazwisku [?] , która miała sklep z ubraniami, a ukrywała się na Przedmieściu u Polaka Pruchniewicza. Został on uprzedzony iż, ktoś na niego doniósł, zdążył przeprowadzić ukrywającą się Żydówkę do wsi Strzeszyn i kiedy za kilka dni przyjechało gestapo, to wówczas Żydówki na Przedmieściu nie znaleźli, lecz Pruchniewicza rozstrzelano. Widocznie donosiciel był pewny swego.

W pierwszej relacji nie ma żadnych informacji o Polakach pomagającym Żydom w ukryciu się bądź ucieczkach z getta.

A należy tu powiedzieć, że Józef i Maria Pruchniewicz zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. Dokument poświadczający ten fakt można znaleźć tutaj.

Opuszczone mieszkania żydowskie zostały zaplombowane przed kradzieżami. Wcześniej zostały one opróżnione przez Niemców ze wszystkich rzeczy. Odzież i pościel przewożono do bóżnicy na rynek i składano przed domami sąsiednimi. Przeszukano strychy i sklepy, gdzie były różnorodne towary i ukryte kosztowności. […]

Pozostawione domy zostały zasiedlone przez okoliczną ludność napływającą do Biecza w czasach PRL i potem uwłaszczone na mocy ustawy o zasiedzeniu. Część domów wyburzono, a na ich miejscu wystawiono nowe kamienice , nowych obywateli miasta, gdyż większość starych przedstawicieli rodów wyemigrowała z miasta w świat, mała część obywateli bieckich z posiadanym tzw. numerem domu jedynie pozostała na miejscu.

[..] Otóż w tej synagodze zgromadzono wszystkich bieckich Żydów zanim utworzono na rynku getto otoczone wysokim, doraźnie zbudowanym płotem. Przez ten płot przerzucało się chleb głodującym.
Bieczanie niewiele mogli pomóc swym uwięzionym sąsiadom, ten holocaust biecki miał i swoje nieliczne momenty bohaterstwa osób mieszkającym w pobliżu ich domów.

W pierwszej relacji brak informacji o wydarzeniach związanych z pomocą Żydom uwięzionym na rynku.

Kiedy Gestapo wyłapywało Żydów z okolicznych domów i podwórek kilka osób zdołało się ukryć w ogródkach z wysokimi tyczkami grochu i piwnicach, gdzie zapadli pod pokrywy i klapy piwniczne w sieniach. Obywatele polscy Biecza, pomogli im przeżyć. Wiedzieli o tym tylko najstarsi krewni i po wojnie opowiadali potomnym, ale tylko do 1948 roku, ponieważ potem zaczął się terror drugiej, sowieckiej okupacji i UB prześladowało mieszkańców na podstawie różnych donosów przesyłanych do władz przez miejscowe komórki PPR i donosicieli do UB.

W drugiej relacji brak wzmianek o pomocy polskiej policji municypalnej w wyłapywaniu Żydów.

Głównie UB interesowały kontakty bieczan z zagranicą i kiedy przyszedł list z podziękowaniem za uratowanie życia od córki rabina, która wyrażała wdzięczność za ocalenie małego 14 -letniego braciszka, adresatka listu zniszczyła go natychmiast, a indagowana przez Ub-owca odpowiedziała, że zwróciła list na pocztę. […] Inny przypadek uratowania żydowskiego sąsiada, miał miejsce w piwnicy Jakuba i Anieli K. – piekarza w domu dziś przy ul. Witolda Fuska.

Niestety były to sporadyczne przypadki, gdyż Niemcy urządzili łapanki z psami. […] Niemcy przy pomocy psów wyłapali prawie wszystkich Żydów. Bieczanie, jako sąsiedzi znajdywali bezpieczne miejsca schronienie na wsiach. […] Starzy ludzie, nie żyją, więc nie mogą o tym dać świadectwa, ale opowiadali młodszemu pokoleniu i tak okruchy wspomnień przetrwały wśród potomnych z tych okrutnych czasów niewoli hitlerowskiej. Dlatego łatwo poniektórym Żydom wypisywać kłamstwa o złych Polakach lub pasywnej postawie podczas okupacji.

[…] Mała wtedy dziewczynka z rodziny wspomina dalej: „wkrótce przepędzono ich na wzgórze, na biecki kirkut i rozstrzelano. Część zastrzelono w getcie i wożono ich martwe ciała na wózkach z platformą z wysokimi kołami lub furmankami. Niemcy wyznaczyli Polaków do tego zajęcia, a ci musieli to wykonać, bo by ich rozstrzelano. Uśmiercili hitlerowcy około 120 Żydów chorych i kalekich w ich domach, biorąc wcześniej od nich okup. Część około 360 osób skierowano na stację kolejową do wagonów i wysłano do Prokocimia (taki był napis na wagonach).

Zaraz po wojnie macewy z miejskich chodników wróciły na swoje miejsce na kirkucie, niestety tylko taki mały gest mieszczan bieckich zaświadczył o pamięci i szacunku dla byłych sąsiadów. Większa część jednak pozostała do czasu, aż ocaleni, powracający Żydzi się upomnieli o przeniesienie reszty macew na kirkut.

Nieliczni powracający otwierali sklepy, lecz szybko je likwidowali na skutek ogólnego procesu niszczenia prywatnego handlu domiarami finansowymi państwa ludowego.Zniknął więc także ostatni żydowski interes bieckiego zegarmistrza, który był akceptowany przez wszystkich bieczan jako potrzebny rzemieślnik. Sprzedał swoją kamienicę i wyjechał w nieznane.

Obie opowieści bardzo się od siebie różnią, jednocześnie dość mocno się uzupełniają tworząc przerażający obraz małego galicyjskiego miasteczka w czasie II wojny światowej.

W relacji Yad Vashem znajdują się informacje o współudziale polskich formacji policyjnych podlegających władzy okupacyjnej w poszukiwaniach ukrywających się Żydów, o morderstwach Żydów powracających po wojnie do Biecza.

W relacji prezentującej „polski punkt widzenia” znajdują się informacje o pomocy udzielanej Żydom, o ich ukrywaniu ale i o donosicielstwie, są też tu informacje o zmuszaniu Polaków do pomocy Niemcom w ukrywaniu śladów zbrodni. Autor nie ujawnia wprost i raczej ukrywa informacje o tym, że po wojnie ocalonych Żydów nie traktowano przyjaźnie i zmuszano ich do dalszej ucieczki (opuszczenia ich miasta). Wielokrotnie w różnych zdaniach o wydarzeniach w mieście autor ukrywa podmiot działania, bo z pewnością również Polacy uczestniczyli w budowie prowizorycznego getta, w sortowaniu mienia rodzin wysyłanych do obozów koncentracyjnych, w budowaniu chodników z macew.

Razem daje to obraz miasta z wyjętą spod prawa społecznością żydowską, którą sukcesywnie uśmiercano wprost na ulicach miasta na oczach drugiej przerażonej społeczności, której bierność wobec tych wydarzeń spowodowana strachem przeplatała się z podłością oraz bohaterstwem.

W chwili wyzwolenia w Bieczu mieszkali dawni mieszczanie – obserwatorzy gehenny ich sąsiadów oraz nowi osiedleńcy, którzy przejęli pożydowski majątek. Dezintegracja więzi społecznych, nowy sowiecki porządek opierający się na przemocy, pamięć konfliktów, chęć zachowania twarzy i odbudowania tożsamości zadecydowały o nieporuszaniu TEGO tematu na forum publicznym. Stał się on zakładnikiem tematu polskiej gehenny wojennej, a często „polskiego honoru”.

Dzisiaj w 2009 roku istnieje wiele metod i grup ludzi chętnych do pracy na rzecz poradzenia sobie z tą trudną pamięcią. W wielu miejscach trwa praca „odgruzowywania” złej pamięci. Wydaje się więc, że „dawne czasy, które nikogo już nie obchodzą” wymagają jednak zrozumienia i opisu. Przecież medal Państwa Pruchniewicz to niezwykła okazja do rozpoczęcia procesu przyswajania miastu tej historii.
Biecz jest wyłącznie przykładem, że ten proces wciąż czeka w Małopolsce na uruchomienie.

(pk)

]]>
https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/10/14/pamiec-jako-trauma-i-poczucie-winy/feed/ 2