Żydzi i Polacy – wartopamietac https://wartopamietac.mik.krakow.pl Kolejny blog oparty na WordPressie Fri, 30 Oct 2009 09:04:36 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.3.5 Pamięć jako trauma i poczucie winy https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/10/14/pamiec-jako-trauma-i-poczucie-winy/ https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/10/14/pamiec-jako-trauma-i-poczucie-winy/#comments Wed, 14 Oct 2009 10:18:49 +0000 http://wartopamietac.info/?p=1058 Ten wpis jest kontynuacją innego wpisu pt. „Żydzi – obywatele polscy w kampanii wrześniowej” i poświęcony jest relacjom polsko-żydowskim w czasie II wojny światowej. Z wielu względów temat ten jest niezwykle istotny na mapie pamięci polskiej oraz jest tym „miejscem pamięci”, które wciąż nie ma szerokiej akceptacji jego wagi i znaczenia. Nie mam tu na myśli szerokiego nurtu antysemityzmu polskiego, ale istotne problemy związane z wyjątkowością tego doświadczenia oraz te związane z „zamrożeniem” dyskusji i likwidacją przestrzeni do przetworzenia tej pamięci w „doświadczenie pokolenia”. Pamięć ta dryfowała, a co istotne, jest / była ona przede wszystkim domeną społeczności lokalnych – z ich integryzmem, splotem relacji ekonomiczno-kulturowych, terrorem lokalnej opinii społecznej, oraz dziedzictwem wojny polsko-polskiej związanej przejściem frontu i wyzwoleniem. Problem winy, współobecności przy Zagładzie, traumy nie-mocy nie został wyrażony ani odtajniony. Ten istotny fragment polsko-żydowskich relacji wciąż najlepiej pokazuje artykuł Jana Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na getto” (1987)

Jak pamiętać i co zrobić z taką pamięcią?
Czy wciąż ta pamięć ma dotykać wyłącznie wybranych środowisk prowadzących dialog, czy raczej wszystkich społeczności, skąd w przeciągu 10 lat wojny i powojnia Żydzi zniknęli, a pozostały ich duchy?

Jewish cemetery at Biecz
zdjęcie: nklajn

Chciałbym tu przedstawić dwie (pewnie zbyt długie) relacje o Bieczu w trakcie II wojny światowej. Obie dotykają problemu relacji polsko-żydowskich w mieście pod okupacją niemiecką realizującą Holocaust.

Pierwsza z relacji pochodzi z publikacji „Pinkas Hakehillot Polin: Encyclopedia of Jewish Communities, Poland” wydanej przez Instytut Yad Vashem. Podaje ją w tłumaczeniu przygotowanym na potrzeby projektu „Wirtualny Sztetl„. Niestety jest ono niedokładne, zawiera wiele skrótów, w nawiasach kwadratowych moje dopiski z oryginału:

Po zajęciu Biecza przez wojska niemieckie 7 IX 1939 r. prawie natychmiast zaczęły się prześladowania ludności żydowskiej. Część mieszkańców próbowała wcześniej opuścić miasto, jednak została zmuszona do powrotu przez zbliżającą się armię hitlerowską. Jeszcze we wrześniu przystąpiono do konfiskaty żydowskiego mienia i pozyskiwania pracowników do robót przymusowych. Zajęto dwa bejt ha-midrasze, które przerobiono na magazyn i kino. W zimie 1939/1940 r. przywieziono do miasta 500 Żydów z Łodzi, wobec czego populacja [Żydów] wzrosła do 1300 osób.

Na początku 1940 r. Niemcy utworzyli Judenrat z kupcem Mordechajem Pelerem na czele, podlegający Judenratowi w Jaśle. Jego zastępcą został Salomon Getz.

W październiku 1940 roku utworzono na terenie Biecza getto, które ostatecznie zamknięto na przełomie marca/kwietnia 1942 roku i zezwolono na jego opuszczanie tylko trzem członkom Judenratu. W lipcu 1942 r. w obrębie getta znalazło się ok. 1700 osób. Równocześnie ciągle trwały rozstrzeliwania przypadkowych osób. [Ostatnie zdanie w oryginale: There was no Gestapo or German police station in B’, but there was a Polish police station. On January 3, 1942, men of the Gestapo and the German police from Jaslo and Gorlice arrived in B’. Every Jew who they happened to meet was murdered on the spot. That day they killed 18 people. On February 17 the Gestapo shot 14 Jews, members of three families. On February 19 the Polish police arrested 71 Jews, and on February 21 the the Gestapo held a selektzia: 40 people were released and 31 were shot and their property was stolen. On April 28 the Gestapo arrived again, arrested 14 Jews, so-called “Communists”, and killed them. On July 25, five Jews belonging to two families were shot; they were accused of “illegally” appealing to the German authorities.]

Akcja całkowitej likwidacji getta rozpoczęła się 22 VII 1942 r. Zgromadzono wówczas na rynku wszystkich mężczyzn pomiędzy 18 – 35 rokiem życia. 170 osób skierowano do obozy pracy w Krakowie-Płaszowie. Drugi etap eksterminacji przeprowadzono 14 VIII 1942 r. Miasto zostało otoczone przez policję niemiecką i ukraińską, a Żydów zgromadzono ponownie na rynku. Na miejscu rozstrzelano ok. 150 osób starszych i chorych, a ich ciała pochowano na żydowskim cmentarzu. Pozostałych w liczbie ok. 1000 przez cztery dni trzymano bez jedzenia i picia w szopach, nieopodal ratusza. Lokalna polska policja pomagała zaś w tym czasie przeczesywać okolicę w poszukiwaniu ukrywających się Żydów. 17 sierpnia wszystkich wywieziono do obozu zagłady w Bełżcu. W mieście pozostało jeszcze 40 przymusowych pracowników piekarni „Ulreich”. W październiku 1942 r. skierowano ich do obozu pracy w Przemyślu, a później zgładzono. Udało się przeżyć kilku osobom, ukrywającym się w okolicznych wioskach. Należy tutaj wspomnieć, że w 1947 r. sąd w Gorlicach skazał na karę śmierci polskiego policjanta o nazwisku Jantorowski, który wsławił się szczególną gorliwością w pomocy Niemcom w likwidacji żydowskich obywateli Biecza.

Jeszcze w styczniu 1945 r. niewielka ilość ocalonych Żydów powróciła do Biecza [lub opuściła swoje kryjówki] i podjęła próbę reaktywacji gminy. [Na zniszczonym kirkucie zbudowali oni pomnik pomordowanych Żydów] Niestety działania te nie powiodły się ze względu na antysemickie nastroje wśród lokalnej ludności i problemów z odzyskaniem dwóch synagog. [Pełniły rolę szkoły i kina] Wkrótce po wyzwoleniu Biecza zamordowano trzech bieckich Żydów, a reszta udała się na emigrację jeszcze w pod koniec lat 40-tych, głównie do Stanów Zjednoczonych i Izraela.

Druga relacja pochodzi ze strony poświęconej dwóm rodom mieszczańskim z Biecza i Muszyny, brak jest na niej informacji o autorach wpisów, można przypuszczać, że są członkami tych rodzin. Jeden z wpisów dotyczy historii Żydów w Bieczu. Fragmenty wpisu (pełny tekst znajduję się tutaj) podaje z drobnymi zmianami stylistycznymi :

Bieczanie Polacy i Żydzi żyli w swojskiej symbiozie i bez zgrzytów w społeczności bieckiej. […]

Niestety w 1942 roku Niemcy założyli w Bieczu getto i osadzili w nim wszystkich bieckich Żydów i okolic, pewnego okropnego dnia zostali wszyscy przez Niemców wraz z rodzinami wypędzeni z domów, na rynek, gdzie utworzono tymczasowe getto ogrodzone wysokim, szczelnym parkanem, przylegającym z jednej strony do ściany ratusza z przejściem dla strażnika. Wkrótce przepędzono ich na wzgórze dokonując selekcji i uśmiercając około 120 chorych i kalekich, rozstrzeliwano w ich domach oraz na bieckim kirkucie, a resztę 360 osób wysłano do Prokocimia, część do tymczasowego getta w Gorlicach, a do potem do obozu zagłady w Bełżcu.

Obie relacje są tu zgodne, poza omyłkową datą utworzenia getta w drugiej relacji

[…] Niemcy założyli kahał, kilku Żydów wybrano do pilnowania porządku i zwano ich porządkowymi oraz żydowskich policjantów. Wszyscy musieli nosić na rękawach białe opaski z przyszytą lub wymalowaną gwiazdą Dawida – sześcioramienną, w celu odróżnienia ich od polskich mieszkańców miasta. Do kahału Niemcy przyjeżdżali po okup co jakiś czas i zabierali złoto, biżuterię, futra i tak po trochu wyciągano od nich ich zasoby kosztowności.

W opisie tych wydarzeń obie relacje różnią się od siebie. W pierwszej relacji wizyty Gestapo i wojsk niemieckich łączyły się z rozstrzeliwaniami.

Kilku z nich zdołało się uratować : biecki rabin, który mieszka w Ameryce, jego mały syn, Żydówka o nazwisku [?] , która miała sklep z ubraniami, a ukrywała się na Przedmieściu u Polaka Pruchniewicza. Został on uprzedzony iż, ktoś na niego doniósł, zdążył przeprowadzić ukrywającą się Żydówkę do wsi Strzeszyn i kiedy za kilka dni przyjechało gestapo, to wówczas Żydówki na Przedmieściu nie znaleźli, lecz Pruchniewicza rozstrzelano. Widocznie donosiciel był pewny swego.

W pierwszej relacji nie ma żadnych informacji o Polakach pomagającym Żydom w ukryciu się bądź ucieczkach z getta.

A należy tu powiedzieć, że Józef i Maria Pruchniewicz zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. Dokument poświadczający ten fakt można znaleźć tutaj.

Opuszczone mieszkania żydowskie zostały zaplombowane przed kradzieżami. Wcześniej zostały one opróżnione przez Niemców ze wszystkich rzeczy. Odzież i pościel przewożono do bóżnicy na rynek i składano przed domami sąsiednimi. Przeszukano strychy i sklepy, gdzie były różnorodne towary i ukryte kosztowności. […]

Pozostawione domy zostały zasiedlone przez okoliczną ludność napływającą do Biecza w czasach PRL i potem uwłaszczone na mocy ustawy o zasiedzeniu. Część domów wyburzono, a na ich miejscu wystawiono nowe kamienice , nowych obywateli miasta, gdyż większość starych przedstawicieli rodów wyemigrowała z miasta w świat, mała część obywateli bieckich z posiadanym tzw. numerem domu jedynie pozostała na miejscu.

[..] Otóż w tej synagodze zgromadzono wszystkich bieckich Żydów zanim utworzono na rynku getto otoczone wysokim, doraźnie zbudowanym płotem. Przez ten płot przerzucało się chleb głodującym.
Bieczanie niewiele mogli pomóc swym uwięzionym sąsiadom, ten holocaust biecki miał i swoje nieliczne momenty bohaterstwa osób mieszkającym w pobliżu ich domów.

W pierwszej relacji brak informacji o wydarzeniach związanych z pomocą Żydom uwięzionym na rynku.

Kiedy Gestapo wyłapywało Żydów z okolicznych domów i podwórek kilka osób zdołało się ukryć w ogródkach z wysokimi tyczkami grochu i piwnicach, gdzie zapadli pod pokrywy i klapy piwniczne w sieniach. Obywatele polscy Biecza, pomogli im przeżyć. Wiedzieli o tym tylko najstarsi krewni i po wojnie opowiadali potomnym, ale tylko do 1948 roku, ponieważ potem zaczął się terror drugiej, sowieckiej okupacji i UB prześladowało mieszkańców na podstawie różnych donosów przesyłanych do władz przez miejscowe komórki PPR i donosicieli do UB.

W drugiej relacji brak wzmianek o pomocy polskiej policji municypalnej w wyłapywaniu Żydów.

Głównie UB interesowały kontakty bieczan z zagranicą i kiedy przyszedł list z podziękowaniem za uratowanie życia od córki rabina, która wyrażała wdzięczność za ocalenie małego 14 -letniego braciszka, adresatka listu zniszczyła go natychmiast, a indagowana przez Ub-owca odpowiedziała, że zwróciła list na pocztę. […] Inny przypadek uratowania żydowskiego sąsiada, miał miejsce w piwnicy Jakuba i Anieli K. – piekarza w domu dziś przy ul. Witolda Fuska.

Niestety były to sporadyczne przypadki, gdyż Niemcy urządzili łapanki z psami. […] Niemcy przy pomocy psów wyłapali prawie wszystkich Żydów. Bieczanie, jako sąsiedzi znajdywali bezpieczne miejsca schronienie na wsiach. […] Starzy ludzie, nie żyją, więc nie mogą o tym dać świadectwa, ale opowiadali młodszemu pokoleniu i tak okruchy wspomnień przetrwały wśród potomnych z tych okrutnych czasów niewoli hitlerowskiej. Dlatego łatwo poniektórym Żydom wypisywać kłamstwa o złych Polakach lub pasywnej postawie podczas okupacji.

[…] Mała wtedy dziewczynka z rodziny wspomina dalej: „wkrótce przepędzono ich na wzgórze, na biecki kirkut i rozstrzelano. Część zastrzelono w getcie i wożono ich martwe ciała na wózkach z platformą z wysokimi kołami lub furmankami. Niemcy wyznaczyli Polaków do tego zajęcia, a ci musieli to wykonać, bo by ich rozstrzelano. Uśmiercili hitlerowcy około 120 Żydów chorych i kalekich w ich domach, biorąc wcześniej od nich okup. Część około 360 osób skierowano na stację kolejową do wagonów i wysłano do Prokocimia (taki był napis na wagonach).

Zaraz po wojnie macewy z miejskich chodników wróciły na swoje miejsce na kirkucie, niestety tylko taki mały gest mieszczan bieckich zaświadczył o pamięci i szacunku dla byłych sąsiadów. Większa część jednak pozostała do czasu, aż ocaleni, powracający Żydzi się upomnieli o przeniesienie reszty macew na kirkut.

Nieliczni powracający otwierali sklepy, lecz szybko je likwidowali na skutek ogólnego procesu niszczenia prywatnego handlu domiarami finansowymi państwa ludowego.Zniknął więc także ostatni żydowski interes bieckiego zegarmistrza, który był akceptowany przez wszystkich bieczan jako potrzebny rzemieślnik. Sprzedał swoją kamienicę i wyjechał w nieznane.

Obie opowieści bardzo się od siebie różnią, jednocześnie dość mocno się uzupełniają tworząc przerażający obraz małego galicyjskiego miasteczka w czasie II wojny światowej.

W relacji Yad Vashem znajdują się informacje o współudziale polskich formacji policyjnych podlegających władzy okupacyjnej w poszukiwaniach ukrywających się Żydów, o morderstwach Żydów powracających po wojnie do Biecza.

W relacji prezentującej „polski punkt widzenia” znajdują się informacje o pomocy udzielanej Żydom, o ich ukrywaniu ale i o donosicielstwie, są też tu informacje o zmuszaniu Polaków do pomocy Niemcom w ukrywaniu śladów zbrodni. Autor nie ujawnia wprost i raczej ukrywa informacje o tym, że po wojnie ocalonych Żydów nie traktowano przyjaźnie i zmuszano ich do dalszej ucieczki (opuszczenia ich miasta). Wielokrotnie w różnych zdaniach o wydarzeniach w mieście autor ukrywa podmiot działania, bo z pewnością również Polacy uczestniczyli w budowie prowizorycznego getta, w sortowaniu mienia rodzin wysyłanych do obozów koncentracyjnych, w budowaniu chodników z macew.

Razem daje to obraz miasta z wyjętą spod prawa społecznością żydowską, którą sukcesywnie uśmiercano wprost na ulicach miasta na oczach drugiej przerażonej społeczności, której bierność wobec tych wydarzeń spowodowana strachem przeplatała się z podłością oraz bohaterstwem.

W chwili wyzwolenia w Bieczu mieszkali dawni mieszczanie – obserwatorzy gehenny ich sąsiadów oraz nowi osiedleńcy, którzy przejęli pożydowski majątek. Dezintegracja więzi społecznych, nowy sowiecki porządek opierający się na przemocy, pamięć konfliktów, chęć zachowania twarzy i odbudowania tożsamości zadecydowały o nieporuszaniu TEGO tematu na forum publicznym. Stał się on zakładnikiem tematu polskiej gehenny wojennej, a często „polskiego honoru”.

Dzisiaj w 2009 roku istnieje wiele metod i grup ludzi chętnych do pracy na rzecz poradzenia sobie z tą trudną pamięcią. W wielu miejscach trwa praca „odgruzowywania” złej pamięci. Wydaje się więc, że „dawne czasy, które nikogo już nie obchodzą” wymagają jednak zrozumienia i opisu. Przecież medal Państwa Pruchniewicz to niezwykła okazja do rozpoczęcia procesu przyswajania miastu tej historii.
Biecz jest wyłącznie przykładem, że ten proces wciąż czeka w Małopolsce na uruchomienie.

(pk)

]]>
https://wartopamietac.mik.krakow.pl/2009/10/14/pamiec-jako-trauma-i-poczucie-winy/feed/ 2