Skąd bierze się współczesne żywe zainteresowanie przeszłością?
Z punku widzenia miłośników porządku i spokoju jeszcze kilka lat temu świat był naprawdę piękny. Mogliśmy spokojnie zajmować się naszą i naszych dzieci wspaniałą, szczęśliwą i wirtualną przyszłością.
A dziś? Pochód szkieletów idzie przez Europę. Nie tylko przez Europę. Od Stambułu po Madryt, Vancouver i Tokio słychać skrzypienie drzwi przez dziesiątki lat nieotwieranych szaf, w których starannie chowano rozmaite szkielety. Wydarzenia sprzed 50, 100, 200 lat ku zaskoczeniu Azjatów, Europejczyków i Amerykanów znów trafiły na pierwsze strony gazet, do serwisów agencyjnych i telewizyjnych dzienników, stały się przedmiotem burzliwych obrad kolejnych parlamentów i tematem książkowych bestsellerów.Nie tylko w polskiej debacie publicznej spory o przeszłość zajęły znaczną część uwagi dotychczas poświęcanej różnym wizjom przyszłości. (…) I nie tylko w Polsce od przeszłości i odpowiedzialności zdaje się już nie być donikąd ucieczki. Ale nieoczekiwana zmiana dotyczy nie tylko kierunku, w którym patrzymy. Zmienia się także sposób, w jaki postrzegamy przeszłość. Uprawiana na uniwersytetach i nauczana w szkołach historia pozytywna, budująca, integrująca, państwowo- czy narodowotwórcza (często z myślą o tej roli pisana), ukazująca głównie zwycięstwa albo przynajmniej tak zwane dominujące nurty, jest dzisiaj w odwrocie. Na naszych oczach stara, dobra historia zdaje się rozpadać, a może raczej zostaje rozbita, zmieciona czy zdewastowana przez nowe nurty społeczne i prądy intelektualne dezawuujące dotychczas obowiązujące obrazy przeszłości.
(J. Żakowski, Rewanż pamięci, Warszawa 2002, Wydawnictwo Sic!, s. 12-13)
To przemożne odkrycie przeszłości, która w ramach „nowej historii”, zwanej pamięcią zbiorową, podważa status quo, zdaje się być charakterystyczną cechą współczesności. I choć za wcześnie na podsumowania, z pewnością emocjonalność owego stosunku do przeszłości odciśnie ślad na obrazie naszych czasów. Jacek Żakowski zjawisko to nazywa „rewanżem pamięci”, nawiązując do koncepcji Daniela Bella, który pisząc o „rewanżu sacrum”, opisywał niespodziewany powrót do religijności – jedną z konsekwencji postępującego kryzysu modernizacji, nierozłącznej przecież z sekularyzmem. Oto pamięć powraca w tych samych okolicznościach.
Czy można powiedzieć, że świat, rezygnując z bezpieczeństwa, zwraca się w stronę wolności jako wartości nadrzędnej? Taką diagnozę zaproponowałby być może Zygmunt Bauman, który m.in. w świecie wartości szukał socjologicznego wyjaśnienia kryzysu ekonomicznego.
Są dwie absolutnie podstawowe wartości, bez których godne i sensowne życie, życie do życia, jest niemożliwe. Jedną jest wolność, a drugą bezpieczeństwo. (…) Gdyby z tego punktu widzenia przebadać historię czasów nowoczesnych, to okazałoby się, że wynajdywane, testowane, potępiane i chwalone formy społecznego współżycia różniły się proponowanymi sposobami równoważenia wolności i bezpieczeństwa.
(Z. Bauman, Koniec orgii, „Duży Format”, nr 6, 9.02.2009)
Czy zatem szala przechyliła się na stronę wolności? Wraz z demokratyzacją, wzrostem pluralizmu na wszelkich poziomach życia społecznego, traci swoją rangę konsensus i porządek, gwarantowany uprzednio przez jednoznaczne formułowanie wyobrażenia przeszłości. W tych ramach „rewanż pamięci” jest realizacją potrzeby wolności. Co ważne, owa rezygnacja z bezpieczeństwa pozwala dojść do głosu grupom mniejszościowym, których „prawdę” spychano, pomijano bądź ukrywano w oficjalnym nurcie historii.
Właśnie dekolonizacji pamięci mniejszości zawdzięczamy współczesny polifoniczny dyskurs o przeszłości. I to między innymi ona pozwala nazywać współczesność epoką upamiętnienia. Pierre Nora, autor tego pojęcia, podobnie jak pionierskiego lieux de memoire (por. „Miejsca pamięci”), wyróżnił trzy rodzaje dekolonizacji pamięci mniejszości, które dokonywały się i dokonują.
Pierwszy typ to dekolonizacja światowa, o której pisząc, Nora odnosi się dosłownie do końca epoki kolonializmu i idącego za nim tworzenia się nowej świadomości historycznej pozbawionej odgórnego ucisku obcej polityki. Inny typ dotyczy społeczeństw zachodnich, w których ujawnianie się pamięci mniejszości seksualnych, społecznych, religijnych czy regionalnych daje ich przedstawicielom prawo do kultywowania swej odrębności oraz zdobycia powszechnego uznania, za czym idzie pełne odkrycie tajonej wcześniej tożsamości. To zjawisko Nora nazywa dekolonizacją wewnętrzną.
Ostatnim typem, który Polski dotyczy bezpośrednio, jest dekolonizacja ideologiczna. Społeczeństwa, które przez dekady doświadczały opresji ze strony reżimów totalitarnych, powracają do pamiętania i upamiętniania przeszłości zgodnie z panującymi wcześniej normami. Często, co widać w polskiej rzeczywistości, społeczeństwa te nieudolnie poszukują również nowych form upamiętnienia oraz samych przedmiotów, które warto upamiętnić. Na polskim przykładzie, przemiany 1989 r. pozwoliły na oficjalne upamiętnienie przeszłości bez komunistycznej soczewki, co otworzyło drogę dla mówienia o zbrodniach stalinowskich i wszelkich krzywdach wyrządzonych Polakom w dawnym systemie, ale równocześnie wywołało konieczność ponownego spojrzenia na okupację niemiecką i zbrodnie nazistowskie.
Oprócz wymiaru społecznego, istnieje też wymiar epoki upamiętnienia należący do sfery czasowości. Ciągłość i stałość, które zwykliśmy traktować jako powszechną formę naszego życia, wyparła zmiana. Nieuchwytność, którą wniosło w nasze życie wielowymiarowe przyspieszenie, spowodowała, że nie sposób już patrzeć w przyszłość – ona wydaje się dziś zbyt ulotna, niedostępna. Stąd bierze się ogromna potrzeba odnoszenia się do przeszłości. Fenomen ten doprowadził do przerwania linearności czasu historycznego, która przedtem pozwalała łączyć przeszłość z teraźniejszością i przyszłością. Skoro przyszłość jest nieuchwytna, jedynym, co można zrobić w teraźniejszości, by zapewnić przyszłości choć trochę pewności (w pewnym sensie – zatrzymać ją, uchwycić), jest inwestycja w upamiętnienie tego, co przeszłe.
Nie wiemy, co nasi następcy będą potrzebowali wiedzieć o nas, żeby zrozumieć samych siebie. I ta niezdolność antycypowania przyszłości nakłada na nas obowiązek nabożnego gromadzenia, w sposób trochę niezróżnicowany, wszystkich widzialnych śladów i wszelkich materialnych znaków, które zaświadczają (być może), czym jesteśmy lub czym się okażemy. Inaczej mówiąc, kres wszelkiego rodzaju teologii historii (…) nakłada na teraźniejszość ów niezbywalny „obowiązek pamięci”.
(P. Nora, Czas pamięci, „Res Publica Nowa”, 2001, nr 7, s. 40).
Jak twierdzi Nora, jedynie poprzez upamiętnienie ludzie i społeczeństwa radzą sobie z trudnymi emocjami, towarzyszącymi stracie wynikającej z oderwania od przeszłości; stracie, budzącej lęk utraty tożsamości, którą zatrzymać można jedynie poprzez ciągłe przypominanie.
Źródeł masowego wzrostu zainteresowania przeszłością Paul Ricoeur poszukiwał z kolei w moralnym jednostkowym długu, wynikającym z poczucia nieodwracalności historii i odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w przeszłości oraz próby ich wyparcia. Według Ricoeura, dopiero po upadku systemów totalitarnych ludzie mogą odtworzyć swoją przeszłość, a zrobienie tego jest konieczne, by spokojnie patrzeć w przyszłość.
Na pustej scenie pozostawionej przez wielkie ideologie nareszcie możemy prawdziwie przeżyć nasze doświadczenie. A próbując je teraz zrozumieć, boleśnie zderzamy się ze złym używaniem przeszłości.
(P. Ricoeur, Większość była gapiami, [w:] J. Żakowski, Rewanż pamięci, Warszawa 2002, Wydawnictwo Sic!, s. 46)
Pamiętanie ma być zatem moralnym obowiązkiem współczesnych wobec przyszłych pokoleń. Tylko odsłaniając prawdę, można liczyć, że z czasem społeczeństwa oczyszczą się z długu i uchronią tym samym od powrotu dawnych tragedii. Wyjaśnienie to, choć bardzo wartościowe w kontekście pamięci o traumie, trudno traktować jako wyczerpujące dla tak rozległego zjawiska, jakim jest żywe zainteresowanie pamięcią obecne we współczesnym społeczeństwie.
(zn)
Pamięć i historiaTagi: demokratyzacja pamięci, Jacek Żakowski, miejsca pamięci, obowiązek pamięci, pamięć zbiorowa, Paul Ricoeur, Pierre Nora, rewanż pamięci, Zygmunt Bauman